środa, 29 stycznia 2014

Better

Już coraz lepiej. Głodówki w prawdzie nie było, ale poniedziałek zakończył się na jednym jabłku. Następne dni to garść daktyli z rana i jabłko w szkole. Jestem z siebie nawet zadowolona. W prawdzie daktyle to cholernie dużo kalorii, to jednak kilka z rana przyspieszy metabolizm w trakcie dnia, limit nie przekroczone i jest siła na początek dnia :)

Robię, idę do przodu, rozwijam się i coś się dzieje! A w weekend szykuje się naprawdę świetna impreza u przyjaciółki. Życie toczy się dalej i nie zamierzam zostać w tyle!






Btw, przydałoby się zakochać ;)


Trzymajcie się, Chudzinki! <3

niedziela, 26 stycznia 2014

I po co...?

No cóż. Spieprzyłam. Przepraszam.
Nie powinno się mnie zostawiać samej. Mama właśnie wyjechała na 2 dni. Nienawidzę samotności. Najgorzej jest, jeśli są ludzie dookoła, a nadal jest się samemu. Dzisiaj nie mogłam się ogarnąć. Jak tylko zamknęłam za nią drzwi poszłam się zważyć. Co ja sobie zrobiłam. Więc trzeba było się wszystkiego pozbyć. Jestem z tym głupia. Zniszczę kiedyś swój organizm. Pamiętam jak robiłam to pierwszy raz - jak było ciężko! A teraz? Staję nad kibelkiem i ot tak, po prostu. Wyrzuciłam z siebie kilogram żarcia. To jest niepojęte...
Jutro dzień na wodzie, muszę się ogarnąć. Muszę zrobić na jutro ileś zadań, z czego każde zajmuje mi wieki. Więc co robię? Ostatnie 4h spędzam na czytaniu jakiś głupot. I ja chcę coś w życiu osiągnąć?

Położę sie teraz spać, w takim nastroju i tak nic mi nie będzie wychodzić. Wstanę jakoś o 5, nie będę traciła czasu na jedzenie, tylko od razu do roboty. Mam nadzieję, że nie spieprzę. Kurwa! Co się ze mną dzieje?



Przepraszam, ale nie mam nikogo innego, żeby to wyrzucić z siebie. Dziękuję Wam. }{

sobota, 25 stycznia 2014

Wracam do ludzi

Przed rozpoczęciem liceum byłam pewna, że nie lubię ludzi. miałam strasznie nieciekawych znajomych w klasie, mocno zepsuli mi wiele lat mojego życia. Do tego doszła trudna sytuacja w domu, więc ogólnie żyłam tylko nadzieją, że to się kiedyś zmieni. I tak się stało!

Wspaniały dzień ze znajomymi. Odezwał się dawny przyjaciel, było naprawdę miło. A do tego W. Najlepsza przyjaciółka, jaką miałam w życiu. Jest jedyną osobą, której opowiedziałam dość dokładnie o moich dietach, o Anie. Wysłuchała, poradziła, martwiła się. Poczułam, że mam czyjeś wsparcie. Więc jest dobrze.

Cholera, mam wrażenie, że pierwszy raz zaczynam żyć.

Bilanse ostatnio znośne, nie mam przy sobie zeszytu, ale część dni zaliczałam z dużym zapasem, jakiś jeden czy dwa przekroczyłam o nie więcej niż 100kcal. Dzisiaj od rana całkiem spoko, praktycznie same sałatki i warzywa. Wyjdzie tego na pewno poniżej 100. Ale potem jak przyszli, chciałam czymś się zapychać, żeby nie pić. Więc skubałam winogrona (porównując ze zdjęciami na ileważy.pl) - policzę jako 100. Ale dalej rodzynki ;/ 150. No i pół ciastka z owocami sezonowymi z maca. Wiem, z tym to spieprzyłam, ale jak wyszliśmy go galerii razem coś zjeść, a kolega pamiętał, ze dawniej lubiłam te cholerstwa, to postanowił uszczęśliwić mnie na siłę. Na szczęście koleżanka mnie uratowała, więc "tylko" 100.

450/650
Niby się mieszczę spokojnie, ale jestem taaaka obżarta!

Btw. miło mieć jakiegoś adoratora^^ nawet jeśli nie jest super przystojny, to fakt, że zawróciłaś komuś w głowie motywuje!

Lubię takie długie skarpetki <3







Trzymajcie się chudziutko!

środa, 22 stycznia 2014

Lazy day

Dzisiejszy dzień w domu. Często coś ostatnio mam po szkole temperaturę, dzisiaj miały być słabe lekcje, a więc nie fatygowałam się już wyjściem rano z łóżka. Ma to też i swoje wady - cały dzień praktycznie leżę, mało ruchu (jak wychodzę na dłużej niż 5 minut, to mama krzyczy, że mam wracać chorować...) no i dostaję co chwilę coś do jedzenia. Mówię, "mamo, jestem chora, nie chcę jeść", ale widać to niezbyt się liczy.

Bilans:
- 3 marchewki, 4 pomidorki koktajlowe
- filiżanka kaszy jaglanej (będzie gdzieś 200kcal...)
- herbata z łyżką miodu i z cytryną
- parę ząbków czosnku
350/400

Dzisiaj już nic nie jem. Najwyżej mama wciśnie mi jeszcze jedną herbatę. Niestety żeby nie zepsuć bilansu, zamiast kanapki z czosnkiem musiałam zjeść sam... ugh ;\

Pora brać się za naukę. Sprawdziany się mnożą, a ja nic nie robię. Przez cały dzień napisałam pracę, która była na wczoraj... wróżę sobie naprawdę świetlaną przyszłość!

Trzymajcie się chudo, Kochane!

wtorek, 21 stycznia 2014

Coming back!

Tak, moje drogie, jestem z powrotem!

Sporo się pozmieniało, przede wszystkim - ja.
Ustawiłam swoje priorytety, uporządkowałam sprawy, jestem pewna moich decyzji. I co by się nie działo, nie mogę nigdy, przenigdy niczego żałować! I nie będę.
Szczerze przyznam, że mi Was brakowało. Już od jakiegoś czasu zaczęłam przeglądać blogi, czytać o postępach, wzlotach i upadkach. Ale sama nie mogłam znaleźć chwili, żeby zebrać swoje myśli i powrócić do pisania. Aż w końcu dzisiaj - kiedy mam milion sprawdzianów, 2 nietknięte wypracowania na wczoraj i jeszcze trzeba kiedyś poćwiczyć - zaczynam od nowa.

Ostatnich... prawie 2 lat z historii nie usunę, ale nie chcę. Nie zapomnę. Będę pamiętać, jak na początku, pełna chęci i zapału, z otwartym umysłem i uśmiechem ćwiczyłam każdego wieczora. W 3-4 miesiące zmieniłam się nie do poznania. -8kg (przy moich 168 było widać). Niestety potem błędy, problemy, nerwy i porażka. Waga wirowała w górę i w dół. Powróciły dawne kilogramy, nawet +3. Ale kiedy to się już skończyło, musiałam się ogarnąć. Bolało, bardzo. Utrata bliskiej osoby, zmiana szkoły, miasta. Mocno na mnie wpłynęło. Ale teraz jestem pewna wyborów. Nie zmieniłabym żadnej z moich decyzji. Więc jestem, z zupełnie innym nastawieniem. No to konkrety:

Najwyższa waga: 64kg
Najniższa waga: 53kg
Obecna waga: 59,1 kg
Wzrost: 168

Dieta:
Wegetarianka, a właściwie weganka, tylko czasem wyjątek na rybę.

Ponadto dzisiaj 2. dzień SGD
20.01.2014
(tak mniej więcej, co było - nie zapisuję sobie co, ale liczę kcal)
Marchewka, sałata, pomidorki koktajlowe
2 jabłka, warzywa, trochę suszonych owoców
B: 350/400

21.01.2014
Płatki owsiane na wodzie
3 jabłka
B: 300/300

Dziękuję Wam, że się nie poddałyście, że dalej walczycie! Trzymajcie się chudo :*